Kiedyś znaczy lepiej.

By Bonne Direction In Blog

22

cze
2019

Kłóciliście się kiedyś z rodzicami? Ha! Wiadoma sprawa. Przecież to tak oczywiste, że bardziej chyba się nie da. Chyba mniej pewny jest dzień po nocy. Każdy ma swoje racje i później się zaczyna-Ja byłem w twoim wieku taki i taki, a ja już dzieci wychowywałam, a ty? No sam popatrz. Zaczyna się dość wychowawczo, ale spokojnie to nie kolejny tekst o tym jak to dobrze żyć z rodzicami. Cholera ile to razy sami pukaliśmy się w czoła, zastanawiając- Co ja takiego powiedziałem/ powiedziałam? Tak niewiele brakuje, żeby się wkurwić na cały dzień. Najzabawniejsze, że każda ze stron ma w pewien sposób rację. Doświadczenie jest nieocenione lecz czy świeże spojrzenie na sprawę, nie jest tak samo ważne? No właśnie. To taka odwieczna wojenka pokoleniowa. My swoje, a wy swoje. Było o tym wiele piosenek, wiele książek. Rozmów przy piwie, wódce też. W zasadzie czy jest sens, by o tym pisać i powtarzać po większych tego świata? Tak, pomyślałem, że w ten sposób bardziej nakreślę problem. Ale spokojnie nie o rodziców tu chodzi, choć problem czasu występować tu będzie.

Szliśmy sobie chodnikiem. Wzdłuż naszej trasy, piękne domy. Bardziej wille, liźnięte upływem czasu. Dzień był ciepły, chyba aż za bardzo. Czułem pot, który zbierał się na mojej skroni i wtedy usłyszałem pytanie od mojej kompanki – wolisz starsze budynki czy te nowsze? Niby pytanie banalne jednak zajęło mi chwilę czasu, by odpowiedzieć. Wiesz D. to trochę jak z muzyką, niby tego Chopina się podziwia, jednak pomimo ogólnego podziwu, na co dzień raczej mała garstka osób go słucha. Tak samo architektura. Podziwiam starszą architekturę, jednak bliższe są mi budynki z XX i XXI w. Co by nie mówić, ale tak mają dziś też sami projektanci czyli jest szacunek do starszych rzeczy, ale zaraz pojawia się grymas na twarzy i nieśmiałe kręcenie głową, które może nam powiedzieć nic innego jak zdanie – fajne, piękne ale tak się dziś nie projektuje. Zbyt dużo ornamentu, zbyt dużo detalu. To niezwykłe, że z jednej strony negujemy starsze rzeczy, a z drugiej, mamy niebywały szacunek. Przecież to zupełnie inny format architektury. Tamta przetrwała tyle czasu, i nadal ma się bardzo dobrze. Dzisiejsza? No cóż, bardzo często słyszę w wiadomościach, że będą kolejne rozbiórki lub renowacje, bo budynek uległ zniszczeniu. A przecież moglibyśmy budować jak dawniej. Solidniej, wolnej, dla pokoleń, niż po łebkach, byle szybciej. Przecież dziś budynek budowany 3 lata jest określany jako-wolno powstająca inwestycja. Taka szybkość, a gdzie tu jeszcze miejsce na zdobienia?

A przecież zaczęło się mniej więcej od słów Adolfa Loosa. Znaczy się to nie tak, że wydając esej na temat ornamentu Loos stworzył nową modę. To było pewnego rodzaju przypieczętowanie nowych zjawisk w sztuce – że, zdobnictwo jest be, że to nie jest przeszłość, że to strata czasu… i tak jakoś sami z siebie zrozumieliśmy, że projektowanie się zmienia. Później grupa De Stijl i szkoła Bauhaus to trochę wypadkowe tego myślenia. To też takie niby oczywiste, no bo jeśli chcesz coś sprzedać w większej ilości sztuk musisz to szybciej robić i mniej zużywać materiału. No i czas. Szybciej, szybciej. Zdobnictwo? Po co to komu?

A czy my sami sobie nie wyrządziliśmy krzywdy? Ekonomia trochę nas pożarła. Pieniądze pieniędzmi, ale czasem trzeba odsapnąć. Pomyśleć. Nie zasuwać, jak te roboty, bo kasa i kasa. Lubimy jej wydawanie. Nie lubisz? Lubisz, każdy to lubi. Kult lansu i pieniądza. Tylko zamiast iść do przodu cofamy się. Przykład? No właśnie rzemiosło. Czy byliście ostatnio w muzeum? Jeśli nie, to śmiało, idziecie, najlepiej do takiego gdzie jest ekspozycja ubrań, broni itd. I wiecie co? Przecież to aż śmieszne, co my dziś produkujemy. Tandeta. Bubel. Czy to chociaż przetrwa te kilkanaście lat? A może zostanie przetopione w coś oryginalnego? Może rzeźbę? Nie wiem, może. Wracając do muzeum. Każda najmniejsza rzecz ma w sobie coś co warto zobaczyć. Każda rzecz jest oryginalna, głupi komplet nożyków, ma niezwykłe zdobienia, coś co zapada Ci w pamięć, że chcesz to mieć. Dziś? No każdy ma taki sam… Kupisz i jeśli kilka lat poużywasz to zwycięstwo, udało Ci się pozyskać ten lepszy model. Mało to ciekawe i dość nudne. Pomimo to cieszymy się. Tylko z czego?

Coraz częściej słyszę, że duże firmy robią nas w konia. Telefon czy samochód ma swój czas użytkowania, tylko po to żebyś mógł szybko kupić kolejny model. Oczywiście najlepiej tej samej marki. Musicie przyznać, że to paradoks, niby nowe, ale możliwe że już niedługo zepsute. A jeszcze tak niedawno używaliśmy maszyn, które naprawdę były „długowieczne”. Ubrania? Pamiętam, że jeden z moich profesorów, chodził w kurtce jeansowej, którą miał już ponad 20 lat??!! A to przecież nie tak dawno było. To samo z naszymi rodzicami. Kto dziś umie szydełkować? Albo chociaż samemu coś sobie uszyć?  Może stąd te nasze nieporozumienia? Może jesteśmy słabsi i to o wiele długości? Widząc taka przewagę skręcamy i rezygnujemy. Trzeba przyznać, rośniemy na przykładne pokolenie leni. My to jeszcze, jeszcze, ale młodsi? Pamiętacie kaligrafie, rysunek techniczny? Na pewnych zajęciach moja profesor przyniosła własnoręcznie wykonane rysunki techniczne. Byłem w szoku. Do tej pory zastanawiam się do jakiej wprawy trzeba dojść, żeby coś takiego tworzyć. Szczególnie napisy. Ajj szkoda słów. Dziś to komputery, więc możesz się sto razy pomylić i tak wszystko jest ok. I gitara lecisz dalej.

Był taki film „O północy w Paryżu” Woodego Allena. Reżyser porusza za pomocą dość surrealistycznego języka, problem dialogu pokoleń w sztuce. W skrócie kolejne osoby odnoszą się do minionej epoki twierdząc, że kiedyś było lepiej, a współczesne czasy są bezsensu. Może właśnie ja jestem w tym samym miejscu i przeżywam załamanie, twierdząc że kiedyś było lepiej. Dziwne, bo jako młody człowiek powinienem bronić dzisiejszych czasów. Bo jak łatwo się domyślić nasi rodzice na pewno myślą inaczej. Pewnie będzie jak zawsze, że mają racje. A my zostawimy na kolejne pokolenia tę samą gadkę.

Leave a reply